•
na siódmym piętrze byłem na przykład tylko raz. było tam
tylko jedno mieszkanie. w dodatku miało ściany z szyby.
•
mniej więcej w połowie drogi od windy do końca korytarza, za
szybą, stał manekin[1]. miejsce
to było słabo oświetlone, jak to zazwyczaj bywa pośrodku drogi od czegoś do
czegoś. manekin był mężczyzną albo kobietą. nie miał włosów ani nie był ubrany.
mógł być za to wolny, choć za szybą.
•
nie wiem, czy manekin miał jakiegoś współlokatora, kolegę, żonę czy męża. pośrodku drogi
zazwyczaj stoi się samemu. chyba nawet kiwnąłem mu głową na przywitanie, ale
nie odkiwał
•
w sumie nie byłem na niego zły. podszedłem bliżej do szyby. spojrzałem
mu prosto w oczy. nie miał oczu. spojrzałem na jego ciało – wyglądało na
twarde, smutne, niedostępne i białe. manekin nagle upadł i roztrzaskał się. jego
ciało rozsypało się po podłodze. dobrze, że stałem za szybą – nie dostałem
odłamkami.
•
była to chyba najprawdziwsza chwila życia, jaką widziałem.