niedziela, 28 września 2014

Powakacyjny rozruch

Zrobiłem sobie długi urlop od pisania. A może nie aż taki długi?

Wakacje minęły szybko, jak zawsze. A ja, szukając świętego spokoju, żeby polepszyć swój warsztat, nie zrobiłem nic. Tak właśnie myśląc przymierzałem się do napisania tekstu od jakichś trzech tygodni. W ciągu tych dwudziestu jeden dni przeczytałem furę książek, które tylko spiętrzyły przede mną ogromną górę pytań, pozostawiając większość z nich bez odpowiedzi. Ale to dobrze, bo przecież nie sposób wyczerpać każdy z tematów. Dobrze mi z tym, że muszę się teraz uganiać za jakimiś bezdennymi przepaściami, z których co rusz to spadam i spaść nie mogę.

Od początku prowadzenia blogu prześcigałem się - sam ze sobą – w odnalezieniu: na początku gorących tematów, później tych już o letniej temperaturze, a kończąc na tych zupełnie zimnych; które to miały po prostu być. I tak, przynajmniej w moim odczuciu, ani razu nie podjąłem żadnej ścieżki dwukrotnie; przez żadną furtkę nie przeszedłem dwa razy. Wciąż uganiając się za swoją własną ”ciasną klatką pojęć”, w której to ja sam (nie Wy) chciałem się zamknąć.

Ludzi, którzy poważnie myślą o pisarstwie, od zawsze przewiercała ta niepewność, czy to, co udało im się wytworzyć siłą własnego umysłu, nie jest po prostu grafomanią; ta Świętość, która ustawia kolejne ściany pisarskiego samookreślenia. Jest to gombrowiczowskie, to jasne. Ale skoro już czerpać to od najlepszych. I mnie również od zawsze to nurtowało – wisiało mi nad głową jak żarówka oświetlana pomysłem.  Im bardziej byłem zadowolony z danego tekstu, tym mocniej – co dość oczywiste – żarówka przygasała.

Takiemu człowiekowi jak ja łatwo jest pisać, że ciężko mu pisać. Takiemu człowiekowi jak ja łatwo jest mówić, że pisanie sprawia mu trudność. Ponadto, takiemu człowiekowi jak ja łatwo przychodzi ostra autokrytyka a trudniej popaść w samozadowolenie. Może tak być, że we wszystkich moich tekstach nie ma ani grama mnie, bo ja wciąż szukam. A jako że jedyną stałą rzeczą w życiu – przynajmniej wg Heraklita – jest zmiana, to też nie mogę sobie pozwolić przestać szukać – może kiedyś znajdę siebie.


Jednakże wszyscy tytani pióra, właściciele światłych umysłów muszą uchylić, chwilowo, swe czoła, bo to znowu j a okradłem Was z kilku minut. To dlatego, że mimo wszystko piszę mi się  wciąż dobrze i sprawia mi to coraz większą przyjemność. Bo wziąłem na urlop samego siebie – i był to urlop ode mnie – na który wyobraźnia niestety się nie zabrała.