niedziela, 8 marca 2015

Temat

Temat pojawia się wszędzie. Temat wszędzie się pojawia. Mówię, że temat zakłada kolejne maski i kolejne ciuchy tylko po to, żebym mógł go wszędzie widzieć. Leżę, chodzę, siedzę, cokolwiek – wszędzie. Dużo się mówi, że można to wszystko ominąć oglądając telewizję, zamulając na necie i jedząc. Gówno prawda. Wystarczy tylko, że przetniemy nasze spojrzenie z jakimkolwiek innym człowiekiem – bez różnicy, czy będzie to rodzina, znajomi czy obcy – temat sam ciśnie się na usta. Następuje ta niezręczna chwilowa pauza, później rozmowa i nic. I chociaż byłaby to najciekawsza rozmowa, uszyta najgrubszą nicią; choćby była to najtwardsza pauza, po której po prostu nie da się postawić żadnej nuty – wszystko nic.

Nie przywiązałem się przecież, o nie. Potrafię dać spokój; potrafię się odizolować na 24 dni; potrafię przeżyć kolejne 24 dni, które trwają już przeszło 22 lata; potrafię też wyrzucić to wszystko z głowy, jakbym robił porządki w pokoju. W nieprzywiązaniu najlepsze jest to, że można się poczuć wolnym. Tylko, co to słowo oznacza w dniu dzisiejszym? Prawda to i tak nie prawda, a wolność to i tak niewolność. Jesteśmy w tym momencie w takim punkcie, że jeszcze chwila i wszyscy będziemy niewolnikami. Historia kołem się toczy, a ludzie dookoła to skurwysyny. Niewolnictwo zniesiono ostatecznie w XX. wieku, ale takie prawdy zawsze są chuja warte.

Temat powrócił. Powrócił temat, bo ileż można pierdolić o ludziach? Tylko ludzie i ludzie, a co z tematem? Temat pozwala nie myśleć o sobie na góra dwie, trzy minuty – nawet w trakcie snu pojawia się on bowiem, jako mara i paranoja w jednym.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz