niedziela, 13 kwietnia 2014

Takie rzeczy

Miałem ostatnio przyjemność w ciągu jednego dnia, oglądać kilka filmów z lat czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Muszę przyznać, że filmy te, były dla mnie kopalnią wiedzy o niuansach tamtejszych lat.

To niby tylko filmy. Możliwe, że nie jest to zbytnio odkrywcze stwierdzenie. Ale ich poetyckość przyprawiała mnie o rozprysk skojarzeń i interpretacji. Generalnie bardzo lubię się wkręcać w takie klimaciki. Człowiek przy okazji zobaczy jak technologia pędziła do przodu – np. przeskok z filmów niemych do filmów z głosem. Wszak sprawiało to problem dwojaki: starcie się wybitnych reżyserów i ekip kręcących z taką zmianą sprzętu, używanie głosu w grze aktorskiej – w filmach niemych aktorzy mogli tuszować swoje ewentualne defekty wokalu.

Był to, jak możemy sobie wyobrazić, dość duży problem, z tym głosem u aktorów. Nawałnicę nowych klientów, czy może powinienem powiedzieć uczniów, przeżyły szkoły oratorskie. Aktorzy, którzy nie potrafili wyuczyć swojej wymowy – jak Lina Lamont (grana przez Jean Hagen – przyp. JB) w Deszczowej Piosence – byli nieprzychylnie przyjmowani przez widownie, która piała ze śmiechu, po każdej wypowiedzianej kwestii. Oczywiście nie można tego interpretować aż tak dosłownie, ale łatwo to oni nie mieli.

Po skończonym seansie, szczęśliwy z zażytej przed chwilą kultury, otworzyłem sobie jeden z moich ulubionych tygodników, żeby jeszcze się dokulturzyć. Czytam sobie - i sprawia mi to przyjemność – o jakiś tam w miarę aktualnych sprawach (gdyż jak już kiedyś napisałem, gazetki ustawiają mi się w całe stosy) i nagle natrafiam na takiego newsa.

„Pewien chirurg pracujący przeszło 10 lat w jednym ze szpitali brytyjskich wypalił swoje inicjały na wątrobie pacjenta podczas przeszczepu Użył w tym celu narzędzia chirurgicznego do koagulacji plazmą argonową, które zwykle służy do tamowania krwawień. Inicjały chirurga odkrył inny lekarz podczas rutynowego zabiegu.

(…)

Niestety coś takiego nie zdarzyło się po raz pierwszy. Kilka lat temu lekarz przeprowadzający operację usunięcia macicy oznaczył nazwiskiem pacjentki usunięty organ, tłumacząc, że był to „przyjacielski gest”. Inny lekarz wyrył swoje inicjały na brzuchu pac jętki po cesarskim cięciu. (…)”


I tak jak jeszcze chwilę wcześniej zastanawiałem się nad pięknem i przydatnością nowych technologii. Czciłem w głębi duszy człowieka za jego piękny umysł, a później czytam coś takiego. W efekcie czego zacząłem się zastanawiać, co poszło nie tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz