Leżące na półce
książki zazdrośnie obserwują to, co robię. Co więc robię?
Odkąd tylko wyjechałem z domu, moja ciasna biblioteczka pęka
w szwach: a to kupię w księgarni, a to na ulicy, w antykwariacie, itd. I
wszystkie one – te książki – stale potrzebują opieki. Chcą być przeczytane i
czytane. Więc kiedy rozmawiam ze sobą, to one – te książki – słyszą i, co
więcej, milczą.
Zastanawiałem się, o czym by tu dziś napisać i pomyślałem, że ostatnio ciężko mi pisać. Pisanie nie jest, jak powszechnie
wiadomo, czynnością trudną, ale ostatnio ciężko mi pisać i nic na to nie poradzę.
Starałem się wymyślić – i wymyśliłem – wiele rzeczy wartych
opisania. W myśl starego, zasłyszanego zdania: otwieram okno, a tu proza. I
faktycznie. Wiele rzeczy zasługuje na trochę liter – truizm. Kurwa, truizm.
Więc już chciałem zacząć pisać o jednym z, kurwa, truizmów.
Ale zorientowałem się, że ostatnio wszystko wydaje mi się strasznie obrzydliwe:
poszukiwanie czegokolwiek w Internecie czy telewizji, czy gdziekolwiek indziej, to jedna wielka walka ze
sobą; nawet za oknem źle.
Nie wiem dlaczego. Od pewnego czasu wciąż chce mi się na TO wszystko rzygać. A do tego: mówi się,
że zbyt szeroki horyzont, to również nic dobrego.
Co więc robię?
Patrzę na półkę z książkami –
żeby chociaż one miały dobrze. Cicho patrzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz