niedziela, 4 stycznia 2015

Trochę z psychozą

Wyszedłem ze sklepu, a coś ciążyło w kieszeni mojej kurtki. Bilans był dodatni, więc nie odczuwałem żadnego strachu. Jedyne, co zarejestrowałem, to okropna apatia, która wymalowała wszystkie ściany na szaro. Na niebie czarne chmury.

Kiedy wyszedłem poza sklep poczułem wibrujące zdenerwowanie. Nie wiedziałem, czy chodzi o ciśnienie, czy o zimno. Moje spojrzenie obarczało wszystkie pobliskie osoby jak godziwy sędzia. Albo nie godziwy. Strzelałem po ludziach groźnym wzrokiem, bo to oni się tak na mnie patrzyli. Raz jeden warknąłem na gościa, ubranego w dżinsy od góry do dołu – nie lubię manifestacji. Ale coś wciąż ciążyło w mojej kieszeni. Było mi ciężko.

Wreszcie, gdy dotarłem do niedaleko postawionego samochodu, doszedłem do wniosku, że wszystkie kamery zwróciły na mnie swoją uwagę. A co za tym idzie, wszyscy ludzie rozpoczęli te swoje chamskie łypanie. Co bym nie zrobił – czuję jak oczy leżą na moim barku. Jedne, drugie. Doprowadza mnie to do szału.

Zdecydowałem: wracam pod sklep. Tam jest dobre miejsce. Tam się poczuję bezpiecznie. Tam znajdę swój kącik. Nie będzie tak, że ktoś mi, kurwa, będzie podskakiwał wzrokiem. I nie wiem dlaczego, ale kiedy zwyczajnie sobie szedłem, wszystkim coś nie pasowało. Wszyscy jakoś tak wykrzywiali te swoje gęby na mój widok. A ja przecież nie jestem żaden inny, jestem Ten Sam, co oni.

Doszedłem wreszcie pod sklep. Kamery doszły ze mną. Kurwa, jakoś tak dziwnie.
Idę dalej. Wchodzę do sklepu. No i co? I, kurwa, gapi się ochroniarz. Więc idę. Pytam się: - Co jest? – Ale z czym? – odpowiada ochroniarz. – No, że się kurwa tak gapisz na mnie – powiedziałem. – Proszę się uspokoić – mówi on. A ja, że żadne tam się uspokoić, albo przestaniesz się czaić, chuju, albo masz jakiś problem. Co dziwny jestem jakiś? Upierdolony? Czy jakie co?

I widzę już, że coś tam stuka w tę swoja krótkofalówkę. Mikrofalówkę, czy jak to tam. Że coś się dzieje. Pytam się więc, co się dzieje? Co musisz wsparcie wzywać, bo nie potrafisz mi odpowiedzieć na proste pytanie? Co ja, kurwa, jestem jakiś przestępca czy złodziej? A on mnie bach za rękę. No to ja mu w pysk. I jazda. Ale zleciało się ich czterech i mnie wynoszą ze sklepu.

Jeden mnie jakoś tak trzasnął z haka i mi z mordy niucha leci. Czekam z nimi przed sklepem, a moją kieszeń chce porwać. Czuję, jakby w niej głaz leżał, a oni dalej swoje mordy krzywią. Podjeżdża pogotowie. Z policją. Więc mnie puścili. A ja, jak nie wyciągnę tego pistoletu, jak nie strzelę – będą miały chuje nauczkę. Blau. Żadne tam cyk, cyk, nabój poleciał – bronić.

Dupa. Złapali mnie. Kilka bomb wyłapałem. Krew. Krzyk. I wysłali mnie na badania, po tym jak spędziłem na dołku trochę czasu. Mówię lekarzowi: - Gościu, gdyby oni nie zaczęli, to bym nic nie zrobił.


Teraz czekam na przeniesienie. Trochę czasu upłynie. Czas w ogóle faluje jak morze. A oni mi powiedzą, że mam psychozę. Kurwa, jakby oni nie nic nie zrobili z wykrzywionymi mordami w ich stronę.

A teraz przeczytajcie ten tekst:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz