niedziela, 7 grudnia 2014

Pomiędzy wschodami

Dziś jest kolejny dzień, kiedy budzę się w środku nocy i jest godzina 11. Nie jestem w stanie sobie wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje.

Wieczorny spacer z pieskiem przed południem nie daje mi spokoju - co mam o tym wszystkim myśleć. Rzucamy psu kość, za która ten lata jak oszalały. Jest to wytresowany zwierzak albo dostał przed wyjściem tabletki na ADHD. Podejrzewam, ze mądrością przerasta wielu ludzi. Kolejny rzut - kolejny sprint.

Wzrok, dźwignia serca, pracuje na pełnych obrotach. Jakże duża radość daje taka wspólna z psem zabawa. Ale powoduje też pewien, zacyfrowany, smutek. Może dlatego, że za dużo sobie wyobrażam. Nie moja wina, ja przynajmniej zwlekłem się z łóżka.

Po prostu. Widzę oczami serca, które nie chce patrzeć. A piesek zdyszany na porannej zmianie, za swoja kostka biega, merdając ogonem. Położył się. Chce odpocząć, ale kolejny rzut nie pozwala mu na obojętność. Wiec biegnie.

Wracamy do domu. Pies kładzie się na swojej derce. Już nawet nie chce jeść. Albo nie ma siły. Spoglądam na jego zmęczone oblicze i liczę oddechy. Moje oczywiście. Przerwa.

Kiedy zegarek wykręcił nam kolejny numer, znowu idziemy na spacer. Zamglone budynki mówią wszystkim dobranoc. Ale to jeszcze nie czas na spanie. Ktoś w końcu nie wstał z łóżka przez cały dzień - nawet lewa nogą. Niektórym budzik ogłasza dopiero pobudkę.

Wieczorne igraszki z diabłem, którego nikt nigdy nie widział. Cyrografy same się jednak nie podpisują - czytelnie imię, nazwisko i datę. Kość natomiast ponownie wiruje w powietrzu jak liść, dopóki pies jej nie złapie i nie przyniesie. Później, radośnie merdając ogonem czeka na kolejne rzuty.

Gdy wracamy do domu, zwierzak, zmęczony drugim spacerem, kładzie się na swoim miejscu. Pewnie oczekuje jedzenia lub pieszczot. Ale po drodze kostka wypadła mu z pyszczka i jutro, bez zapamiętania, będzie gonił za nowa. Zasnął.


I tak właśnie sobie myślę w niedziele, której chyba nie było. O zabawie ludzi z kością. Tylko nie mam psa (wiec kto biegał?). Słońce nie raczyło dzisiaj wstać. Zakryło się po sama głowę szara kołdrą chmur i pochrapuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz