Nie można powiedzieć, że człowiek jest na
cokolwiek przygotowany. O nie! Człowiek to taki mały, niczego nie spodziewający
się samochód, który zaparkował na parkingu, nad którym wisi ogromny fortepian.
Zatem siedzę przed komputerem – piszę ten tekst. Oczywiście niczego się nie spodziewam; zaparkowałem na krzesełku. Za oknem pani Jesień wzięła się już do roboty: zarumienione listki fruwają jak freelancerzy. Tapeta, przed którą siedzę, nie lubi się z trzecią porą roku, bo wciąż leży na ścianie, taka zielona. Literki kropią na wirtualną kartkę – plucha.
Dość już tych porównań! Przede mną piękny, słoneczny dzień – siedzę naprzeciwko okna. Ciepło. Przeglądam sobie Internety. W pewnym momencie zauważyłem artykuł, który wydał mi się ciekawy (coś w stylu Nowy rodzaj biedronki – biedronka azjatycka atakuje i jest groźna!), więc wszedłem. Czytam, czytam i tak myślę, że faktycznie trochę strach. Ponadto sprawdziłem na szybko, kto jest właścicielem sieci sklepów o tej samej nazwie, co to bezbronne czerwone w kropki stworzonko. Portugalczyk – całe szczęście.
Na chwilę oddałem się refleksji. Myślałem sobie o tym, jak daleko może sięgać reklama i PR.
Nagle na białej futrynie okna pojawił się czerwony punkt. W kropki! Cholera, pomyślałem, jedna biedronka jesieni nie czyni. Wróciłem wzrokiem na monitor, ale siedziałem już jakoś tak niespokojnie, co chwilę spoglądając na owada. Niespodziewanie – w trakcie oglądania dwuminutowego filmiku – biedronka… znikła! Otworzyłem piwo.
Po pierwszym kapslu strzelił drugi, a później trzeci. Postanowiłem – aby ukoić moje skołatane biedronką nerwy – włączyć odcinek Czasu honoru. Musiałem więc wyłączyć przeglądarkę, której ostatnią informacją jaką zdążyłem zobaczyć, było Codziennie niskie ceny. To nic – powiedziałem głośno do siebie. Ale!
Po ramówce serialu, już dobrze usadzony w fotelu, stwierdziłem, że warto zaciągnąć rolety, bo Słońce raziło jak pojebane – w zenicie czuję się jak na patelni. Więc wstałem i… usiadłem. Jedna, druga, trzecia, piąta, dwunasta. Boże! Nie wiedziałem co zrobić. Patrzyłem na nie, ale tak, żeby nie zauważyły, że patrzę. Łypałem na biedronki z twarzą pokerzysty. Po chwili, oswoiwszy się trochę z tuzinem owadów, postanowiłem podjąć zdecydowane kroki.
Puściłem zatem „Mówisz i masz” (Pokahontaz feat. Bezczel) i, w świetle wyżej wymienionych faktów, postanowiłem (pod wpływem przekazu piosenki) zostać pogromcą i wyeliminować azjatycką (a może portugalską?) ekspansję na mój dom. Nie lubię reklam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz