Na Pomorzu dzieją
się ostatnio ciekawe rzeczy – marihuana, napady, oddawanie głosu społeczeństwu.
Co na to reszta kraju? Wystawiła swoje informacyjne działa, w tym warszawską
(?!) kolumbrynę.
W piątek (17.01) przed Sądem Okręgowym w Gdańsku stanął sprawca czterech napadów z bronią na okoliczne banki. Młody gdańszczanin (sprawca) za każdym razem wchodził do placówek sam, niespecjalnie ukrywając swoją tożsamość – za kamuflaż służyły mu tylko okulary przeciwsłoneczne. Wykorzystywał moment, gdy w środku nie było klientów. Wyciągał wtedy pistolet, którym zastraszał personel, po czym zabierał pieniądze. Wpadł kilka minut po ostatnim napadzie – w wyniku policyjnej obławy. Dzień po zatrzymaniu przesłuchująca go prokuratorka zadała mu pytanie, dlaczego napadał na banki, na co odpowiedział – Tak jakoś wyszło. Chciałem mieć pieniądze, których nie potrafiłem zarobić. Ponadto przyznał, ze niezbyt przygotowywał się do napadów – Trochę poczytałem o tym w Internecie i wiedziałem, jak to się robi na filmach. Oskarżonemu grozi od 3 do 15 lat więzienia. Jeśli oglądał Prison Break, to historia jeszcze jakiś czas potrwa.
Trochę bardziej na zachód od Gdańska – na terenie gminy Wolin – policjanci zatrzymali do kontroli 14-latka, który posiadał przy sobie marihuanę. Idący za tropem śledczy, w trakcie przesłuchania w domu, odkryli jeszcze większą ilość narkotyków. Ponadto nastolatek powiedział mundurowym, że marihuanę dostał od (!?) 9-letniego kolegi. Niestety, dla antymarihuanowego lobby, w mieszkaniu dziewięcioletniego dilera nie znaleziono – o dziwo! – żadnych narkotyków. Prawdopodobnie albo zdążył wszystko wypalić, albo „dał w łapę” policji, bo przecież niemożliwe, nie do pomyślenia, żeby jednak był „czysty”.
Po rozum do głowy poszedł natomiast wojewoda pomorski. W ramach akcji „Stop absurdom drogowym” mieszkańcy Pomorza przesłali urzędnikom ok. 250 wniosków, z których ponad połowa zostanie zrealizowana. Szczerze mówiąc nie wiem, co kierowało zwierzchnikiem pomorskiej nomenklatury, aczkolwiek oddawanie głosu społeczeństwu to, niestety, niecodzienność. Brawo! Zważając na ostatnie wydarzenia na północy naszego kraju, widzę tylko dwa wytłumaczenia dla pana wojewody: albo był pod wpływem marihuany, albo trochę poczytał w Internecie i widział, jak się to robi na filmach.
Co na to wszystko reszta kraju?
SLD, na przykład, jeździ po Polsce i zachęca do powrotu, do 49 województw. Ponadto szef Sojuszu – Leszek Miller, na spotkaniu w Częstochowie, obiecał, że nowa (stara) administracja nie może kosztować ani grosza więcej niż obecna i mieć więcej urzędników, niż jest ich obecnie. Jak powszechnie wiadomo niezwiększanie liczby urzędników to w naszym kraju oksymoron, ale o tym wiedzą nawet 9-latkowie – o ile nie są akurat „pod wpływem”.
Na terenie Koniecpolskich Zakładów Płyt Pilśniowych (woj. Śląskie) stwierdzono brak metalowego pojemnika z promieniotwórczymi izotopami kobaltu. Poszukiwania trwają. Jeśli mógłbym coś śledczym podpowiedzieć, to zasugerowałbym sprawdzenie pojemników śniadaniowych w szkołach podstawowych - może przypadkiem znaleźliby w nich narkotyki albo inne zabawki, czyli upiekli dwie pieczenie na jednym ogniu.
Jednakże wszystkich na głowę bije Warszawa. A właściwie Ekipa z Warszawy (dalej Warsaw Shore – JB). Ta polska adaptacja Ekipy z New Jersey (reality show stacji MTV – przyp. JB) stała się w naszym kraju fenomenem. Generalnie nie trzeba oglądać odcinków, żeby znać bohaterów, wiedzieć kto z kim, co i gdzie. Czy jest to esencja degrengolady programu telewizyjnego? Ciężko stwierdzić - kto wie, co telewizja szykuję na przyszłość.
Jedyne co, to szkoda mi pewnego młodego gdańszczanina, bo poczytał w Internecie i obejrzał w telewizji nie to, co potrzeba, i zamiast świecić gołą dupą przed kamerami, jak gwiazdy Warsaw Shore, zaczął bawić się w Johna Dillingera. No chyba, że kłamał na przesłuchaniu i był z reality show na bieżąco, bo jak mówią „głupota jest matką zbrodni”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz