Puste ulice,
nowoczesna droga rowerowa oraz porozumienie w sprawie irańskiego programu nuklearnego,
to bilans zeszłego tygodnia.
21 listopada obchodziliśmy Światowy Dzień Życzliwości. Jak wiadomo w naszym kraju o życzliwość dość ciężko, dlatego moi rodacy z wielką pompą obchodzili to życzliwe święto jak największym łukiem. Uważam, że przechodzimy dziś modę na szeroko rozumianą (a może nawet szeroko definiowaną) tolerancję. Dlatego razem z mieszkańcami Wrocławia tolerowaliśmy to, że ktoś może to święto obchodzić, ale prewencyjnie nie wychodziliśmy z domów, żeby nie narazić się na przypadkową życzliwość. Generalnie idee takich świąt są jak najbardziej w porządku, ale wydaje się, że rozumni ludzie tworzący społeczności miejskie powinni sami dochodzić do wniosku, że życzliwość nie boli i nie gryzie, że albo się życzliwym jest, albo nie, żadne święta tego raczej nie zmienią.
Moje drugie (a w zasadzie pierwsze, bo rodzinne) miasto – Częstochowa tak szybko pędzi ku rozwojowi, że o Dniu Życzliwości w ogóle tam nie wspomniano. W natłoku codziennej pogoni za Nowym Jorkiem i Londynem nie ma czasu na życzliwość, która, jak wiadomo, nie przynosi żadnych wymiernych korzyści. Natomiast oddano do użytku remontowany ostatnio fragment drogi wylotowej do Opola i Wrocławia, na którym pojawił się pas dla rowerzystów. Jest to pierwszy taki pas w Świętym Mieście, co Urząd Miasta i lokalne media uznają za milowy krok w stronę Zachodu. Burmistrzowie NY oraz stolicy Wielkiej Brytanii wysłali swoich zaufanych ludzi, aby po pierwsze pogratulowali prezydentowi Częstochowy tak rewolucyjnej zmiany podziału jezdni, a po drugie by podejrzeć wirtuozerię koniunktury Świętego Miasta, które plasuje się w czołówce miast z najwyższym poziomem bezrobocia w Polsce.
Na szczęście istnieją na świecie państwa, w których Święto Życzliwości obchodzi się tak, jak należy. Państwa te nazywają siebie „szóstką” (Francja, USA, Rosja, Chiny, Niemcy, Wielka Brytania), ale właściwie nie wiadomo dlaczego właśnie tak. W każdym razie dyplomaci tych sześciu państw w ramach Święta postanowili być życzliwi dla Iranu, na co irański wysłannik również odpowiedział życzliwością. I tak od życzliwości do życzliwości powstało porozumienie w sprawie irańskiego programu nuklearnego. W tej świątecznej atmosferze padło kilka komplementów z jednej i z drugiej strony, i w ogóle było miło.
Niestety atmosferę popsuli Izraelczycy, którzy zawsze starają się przewrócić kota na drugą stronę. Wygrażali całemu światu palcem premiera Benjamina Netanjahu oraz krzyczeli ustami tego ostatniego, iż jest to „historyczny błąd”. Nie wiadomo jedynie czy mieli na myśli porozumienie w sprawie programu nuklearnego Iranu, czy wprowadzenie Dnia Życzliwości. Wydaje się, że bez różnicy, bo wszystko to, co niezgodne z Izraelem zostaje okrzyknięte jako antysemityzm.
W tym szczególnym (ze względu na Święto) tygodniu nie mogło zabraknąć akcentu włoskiego. Znany z życzliwości były premier Włoch, Silvio Berlusconi, odsiadujący czteroletni wyrok za oszustwa podatkowe, postanowił spróbować uderzyć w emocjonalne nuty. Il caimano (włos. aligator) zaapelował do prezydenta Giorgio Napolitano, by ten okazał mu trochę życzliwości i ułaskawił go bez uprzedniego składania przez niego prośby o to. „Mam swą godność i dlatego o to nie proszę” – dodał. W kuluarach mówi się, że prezydent Napolitano dość uszczypliwie odpowiedział na tę niemą prośbę Berlusconiego, zwanego przez oponentów Aligatorem. Mianowicie miały paść słowa „Silvio, pomyliły Ci się Święta. Dzień Zwierząt obchodzimy 4 października”. Na tę nieoficjalną nieżyczliwość zareagował tylko Izrael, osądzając, że Napolitano to kryptojudofob, lecz bez uzasadnienia oceny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz