niedziela, 29 września 2013

Oczy szeroko zamknięte

Patrzę i nie widzę – pomyślałem sobie. Aż tu nagle zobaczyłem. Czasami zastanawiam się, czy ludzie w okularach widzą więcej? Ale właściwie czego więcej? Główkuję również, komu potrzebne są okulary? No komu?

Naturalnie ludziom z wadą wzroku – przepraszam za ten truizm. Rzecz w tym, że chyba nie tylko im. Jak to? Po co zdrowemu oksy? Zaraz, zaraz. Unormujmy - nie mówię o zerówkach. Oczywiście chodzi mi o takie metaforyczne okulary, ale nie wiem czy byłyby one wystarczające w tej sprawie. Do czego zmierzam. Przeczytałem dzisiaj w POLITYCE (nr 30), iż w zeszłym roku wzrosła, z 15 do 17 tysięcy, liczba zaginionych w naszym kraju. Zacząłem się zastanawiać, jak to jest właściwie możliwe? W kraju, w którym Urząd Skarbowy namierzy Cię w każdej chwili, w każdej szerokości i długości geograficznej, ginie liczba ludzi, która mogłaby zapełnić częstochowski stadion żużlowy.

Ewidentnie coś tu śmierdzi – powiedziałem sam do siebie, ale mój interlokutor nie odpowiedział ni słowa. Czy nadeszły czasy, że trzeba być bardzo bogatym i przebiegłym, żeby  z a g i n ą ć? Oczywiście jest to sprawa poważna, nie naśmiewam się. Po co zatem te wszystkie kamery w miastach, po co bilingi telefoniczne, po co wydziały śledcze? Wychodziłoby na to, że ładujemy kupę pieniędzy na stertę pierdół, które nie spełniają swojego zadania – no chyba, że mówimy o kontrolowaniu, czy czasem ktoś nie pije piwa na ławce, albo innych takich głupot. Tu kamery sprawdzają się wyśmienicie. Autorka artykułu, na którym właśnie bazuję – Violetta Krasnowska-Sałustowicz zniszczyła naszych stróżów prawa, którzy w opisywanej sprawie (zaginięcia Iwony Wieczorek) popełnili całą stertę błędów.

Może po prostu zamiast opłacać wydziały śledcze dajmy szansę Urzędowi Skarbowemu lub dziennikarzom śledczym, bo okazuje się, że oba  p o d m i o t y  mają lepsze wyniki niż nasi policjanci. A może wspomniane wyżej okulary coś zdziałają? Najpierw trzeba rozstrzygnąć, czy naprawdę więcej się w nich widzi.

Ukradkiem z naszego pola widzenia znikają również, wydawałoby się, nieodzowne elementy naszych osiedli – place zabaw. Ich miejsce zastępują parkingi dla samochodów. Rozumiem, że dwadzieścia lat temu było mniej samochodów niż dzieci i dlatego przy wieżowcach/blokach budowało się place zabaw. Dziś natomiast to dzieci jest mniej niż samochodów. Może dlatego bardziej martwimy się o to gdzie zaparkować samochód, a nie gdzie zaparkować dziecko.

Ze względu na modę teorii spiskowych ja również wysnułem swoją. Rząd chce, w orwellowskim stylu, trzymać nas za mordy już od samego początku naszego  p o l s k i e g o  żywota. Ekipa rządząca stwierdziła, że łatwiej będzie rządzić samochodami. Podobno w planach jest zabranie becikowego – ekwiwalentu produkcji dzieci, i przekazanie go producentom samochodów. Wszystko to odbywa się na naszych oczach, ale my tego nie widzimy. A może nie chcemy  widzieć? I tu ponownie powraca sprawa okularów.


Noszenie okularów jest modne. Badania (zapewne amerykańskich naukowców) wskazują, że 70% Francuzów nosi okulary, ale tam rządzą socjaliści, więc nigdy nic nie wiadomo. Może okulary są rozdawane, żeby wszystkim było po równo. Niemodne jest za to rodzenie dzieci – ważniejsza jest kariera. Z tego trendu zadowolone są tylko dwie grupy społeczne: politycy aka świnie oraz samochody. Statystyczny samochód, w badaniach przeprowadzonych przez PAP, jest „za” zmianie placów zabaw na parkingi. Ludzi nie pytano, bo nie zauważono ich związku ze sprawą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz