Wrzesień. Mrugnę
okiem i już będzie październik. Czas jest bezlitosnym dyktatorem naszego życia.
Ale czy tylko on jest winny dyktatu „czarne jest białe, a białe jest czarne”?
„Wydaje
mi się, że w tej chwili to jest jedyna taktyka, jaką można obrać, że niebycie
na Facebooku, nieposiadanie IPhona, to jest potencjał, inwestycja” – to zdanie
dało mi asumpt do napisania tego tekstu. Zacząłem się zastanawiać, czy skoro
mam Facebooka, a nie posiadam IPhona, to jeszcze mam szanse wyjść na ludzi? Czy
odkąd założyłem konto na portalu społecznościowym, to akcje mojego potencjału
spadły na giełdzie przynajmniej o połowę?
Nie
będę owijał w bawełnę - brzydzę się generalizowaniem. Było, jest i będzie na
świecie tylu ludzi (w tym ja), którym wydaje się, że mają prawo do wyznaczania
„dobrych” (jak w totalitaryzmie) dróg. Nie żeby było w tym coś złego. Bez ludzi
obierających azymut „deptam przeszłość – wyznaczam teraźniejszość dla przyszłości” nie byłoby
rozwoju. Wielowymiarowość „dzisiaj” podoba mi się i za nic nie oddałbym
możliwości jakie daje mi teraźniejszość. Zastanawiam się jednak, co trzeba
dzisiaj zrobić, żeby produkować nową jakość?
Kiedyś
(no nie tak znowu dawno temu) nonkonformizm wytyczał nowe ślady, w które wpadła
ludzkość. Przeszliśmy długą i mozolną drogę od plemion przez monarchię (które
jeszcze istnieją) po dzisiejszą demokracje. Ale czy demokracja jest najlepszym
z ustrojów? To kolejne pytanie, na które szukam odpowiedzi, choćby po
przeczytaniu tego zdania o FB i IPhonach. Zauważmy, że dziś wojna „o
demokracje” ma wydźwięk pozytywny. Jeśli dany sternik państwa powie „ruszamy
spacyfikować ten Ciemnogród, w imię DEMOKRACJI”, to może iść i napaść na
każdego. Prawdopodobnym jest, że niedługo idąc po ulicy będziemy mogli podejść
do kogokolwiek, spuścić mu łomot i powiedzieć „to za to, że byłeś zbyt
niedemokratyczny” i policja nie będzie miała prawa się do nas przyczepić.
Czy
dziś, aby być „w porządku”, czy nawet „inteligentem”, trzeba na siłę szukać
udziwnień? Nie żebym był gorącym zwolennikiem i piewcą Facebooka czy Apple’a,
ale wydaje mi się, że zmierzamy w dość dziwnym kierunku. Nie można tak
bezkarnie generalizować ludzi – masz FB albo IPhona? Tak. No to jesteś głupi,
brak Ci potencjału i nie możemy się kolegować. Albo: Witam państwa, na samym
początku naszego spotkania autorskiego chciałbym zaznaczyć, że nie mam konta na
portalu społecznościowym, ani nie używam mainstreamowych gadżetów.
Moje
pokolenie jest i będzie produktem Internetu. Nie da się tego zmienić. Można żyć
w jakimś nieistniejącym świecie, ale nie na długą metę. Wszystko jest zbyt
zelektronizowane, żeby można było od tego uciec (przynajmniej chcąc żyć w
państwie rozwiniętym tak, jak choćby Polska). I niech nikt mi nie mówi, jak to
ubolewa z faktu, że żyje tu i teraz, a nie 500 lat temu, kiedy życie było
„bardziej proste”, bo takim ludziom po prostu nie wierzę.
Autorka
słów otwierających ten felieton dodała w innej wypowiedzi „głoszę pochwałę
kompleksów i cierpienia” oraz „wykreowałam sobie taką sytuację, żeby móc nie
pisać”. Rewelacja. Owa pisarka wydała kilka książek, żeby móc wreszcie nie
pisać. Oczywiście każdy chciałby żyć z nicnierobienia. Składam najszczersze
kondolencje i gratulacje, zarazem, dla tej Męczenniczki Pióra.
Nie
męczę Was już dłużej. Idę zjeść trochę niebieskich migdałów, usunąć konto na
Fejsie i zrobić parę innych rzeczy, które mogą podnieść moje notowania na
giełdzie. Skoro białe jest czarne, a czarne białe, to czy wszyscy jesteśmy
daltonistami? Czarno-biały daltonizm jest dzisiaj ogólnodostępny, masowy.
Zupełnie tak jak IPhone czy FB. Współczuje sobie i Wam. Wygląda na to, że już
nic z nas nie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz