Wieszcze wciąż uważają, że wciąż jesteśmy za
kratami. Brak wolności mnoży niezadowolenie wprost proporcjonalnie, do wódki,
która przynajmniej czterdziestokrotnie powiększa radość i beztroskę. Ale ja
jednak jestem dociekliwy i uważam inaczej. Krat brak.
Nie od dziś wiadomo, że jak
już mówimy, to nie mówimy tak naprawdę. Jak to? No tak to. Moje obserwacje
zaprowadziły mnie trochę dalej niż samemu mi się wydawało na początku. Otóż
doszedłem do wniosku, że zazwyczaj proste informacje faktycznie przekazujemy
niewyszukanymi zdaniami. Idę do sklepu. Zjem bułkę. Ale jeśli wejdziemy z kimś
w dłuższą pogawędkę, to prostota owej konwersacji jest już tylko pozorna. W
trakcie rozmowy aż tak tego nie widać, ponieważ słowo mówione jest tylko jednym
z elementów, na który musimy zwracać uwagę w trakcie rozmowy. Natomiast czytając
skupiamy się tylko na tym, co jest napisane (dla niektórych, na tym co pisze –
przyp. JB). No chyba, że mówimy o komiksie, albo ktoś nazywa czytaniem
przeglądanie gazety lub książki tylko z obrazków. Ale to inna bajka.
Doszedłem do wniosku, że
nawet nie będąc gejzerem intelektu, każdy mówiący osobnik homo sapiens ma
wrośnięte, w swój naskórek werbalny, porównania i metafory zdobywane w trakcie
wychowania. Dlatego rozmawiając, nawet mimowolnie wtrącamy jakieś, zmuszające
nasz mózg do pracy i wizualizacji ich
frazy, które pomagają nam osiągnąć cel naszej informacyjnej wędrówki. Coś
zawsze jest „jak coś”.Od tych mniej wyszukanych: leje jak z cebra – mało kto
wie co to jest ceber, ciemno jak w dupie u murzyna – dyskryminujące, lecz jeśli
byłbym człowiekiem odpowiedzialnym za badanie języka – językoznawcą, to
zbadałbym kto wymyślił owe porównanie, bo, wydaje się ciekawym, czy swoją
wiedzę na temat ilości światła w miejscu pęknięcia pleców czarnoskórego
człowieka czerpał ze swoich doświadczeń empirycznych. Jeśli tak, oznaczałoby
to, że homolobby istniało dużo wcześniej niż mogłoby nam się wydawać, co byłoby
nieznośną informacją dla większości homofobów, którzy pewnie owego porównania
używają.
Wracając do porównań. Do tych
bardziej wyszukanych, które rozmówca tworzy w trakcie mówienia, mogących być
efektem wieloskładnikowego ciasta słownego, które nasz interlokutor w trybie
ekspresowym piecze wsadzając je, aby się ładnie upiekło, do piekarnika swoich
inspiracji. Będąc zatwardziałym idealistą pisarstwa, jego roli i misji na
świecie, cieszę się, że tak jest. Czasem te głębsze przemyślenia leżą na ziemi,
wystarczy je tylko podnieść, albo odkopać.
Świeżością ostatnich miesięcy
są tzw. hasztagi, wymyślone zapewne przez amerykańskich naukowców. Cóż to jest?
No pewnie, że wszyscy to wiedzą, Kuba, #CaptinObvious . Dlatego być może jesteśmy
świadkami wielkiego przełomu małej rzeczy. Będąc pod wpływem Roku 1984 Orwell’a
wydaje mi się to świetnie dopasowywać do jego wizji. Tylko że jest dziś rok
2013, trochę się George’owi lata pokićkały. W utopijnej książce istniał język
partyjny angsoc, który dążył do zminimalizowania wyrazów tak, aby ludzie stracili
wolność nawet w przestrzeni słownej. Powolutku, o czym już kiedyś pisałem,
kultura jest zżerana przez pieniądze, które w dużej ilości dają nam ogromną
władzę. Czy już to widzicie?
Nie ważne jest to, na co
patrzysz. Ważne jest to, co widzisz. Hasztagi zjadają w porównaniach słowa jak
oraz czyli. Być może wkrótce dojdziemy do takiego momentu, w którym będzie to
wyglądało mniej więcej tak. „Siema, nie wychodzimy, widziałeś pogodę na
dworze? #leje #ceber”. „Nie lubię wieczorów - #ciemno #dupamurzyna”. Moje myśli
prowadzą jednak do większej hiperboli tego problemu. Rozmowa składałaby się
wtedy z samych hasztagów. #5 #kampię #dom #dwór #leje # ceber, albo #hejt
#ciemno #dupamurzyna. Ale to tylko moja wyobraźnia. Albo nie?
Reasumując, #rozprawka.
Cieszę się z tego, co zauważyłem. Daje mi to nadzieję, że jednak pisarstwo naprawdę
jest ważne i mogę sobie spokojnie iść w tym kierunku. Skoro wszyscy używają
porównań, to twórcy niekonwencjonalnych mieszanek słownych są towarem, na który
jest popyt. Wszak ludzie czytają świat porównaniami na co dzień, nawet nie
zaglądając do książek. Jak bardzo zwiększa się ich moc, jeśli używają tych
zaczerpniętych z książek? Jest wręcz nieograniczona. Umiejętność dobrego
posługiwania się słowem, to przyziemna, lecz jakże ważna wolność, dzięki której
każdego dnia za darmo (co jest bezcenne zarazem)latamy poza horyzont rzeczywistości
#Gagarin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz