Jak Internet długi i szeroki, tak sam nasuwa mi cotygodniowy temat na
felieton. Właśnie skończyłem czytać wywiad rzekę z Jerzym Urbanem (prowadzony
przez Martę Stremecką), w którym wypowiada takie słowa o ówczesnej rzeczywistości
politycznej – „ustrój robił się konserwatywno-komiczny, kapitalny dla
dziennikarza, bo tematy aż pchały się w ręce”. Po raz kolejny stawiam się zatem
w doborowym towarzystwie parafrazując słowa Urbana – Internet robi się liberalno-komiczny,
kapitalny dla dziennikarza, bo tematy aż pchają się w ręce.
I tak siedzę sobie z moimi przyjaciółmi na kawce pomiędzy zajęciami.
Spokój, chill out. Aż tu nagle moja przyjaciółka zarzuca filmem, który nie jest
wcale skomplikowany, ale wywołuje głuchą konsternację. Wartki strumień naszych,
kreatywnych, myśli brutalnie zatrzymuje intelektualne dno, które paradoksalnie
działa jak tama, a nie jak typowe dno. Syf, kiła i mogiła. No dobra trochę
ściemniam, bo już wiedziałem o tym zjawisku, ale przecież trzeba wprowadzić
dramaturgię.
Filmiki proste jak budowa cepa. Nastolatka, a może nawet i dojrzała
kobieta, wrzuca w internetowy eter wideo, na którym wyjmuje ze swojej torebki
rzeczy i je opisuje. O proszę, tutaj mamy kremik do rąk. A tu nam się
zawieruszyła szczotka do włosów. No patrzcie go, jaki nieśmiały, telefonik –
oczywiście jakiś Iphone czy Samsung Galaxy S4, zestawienie nie do przyjęcia dla
fanów obu firm, ależ ze mnie ancymon. Wyjmuje jeszcze parę gówienek i kończy
filmik werbalną puentą, która brzmi mniej więcej tak: no, to tyle moi kochani –
czym zawłaszcza sobie dana osoba zaskakująco obfitą publiczność – tak wyglądała
moja torebka, sprawdźcie za tydzień jak i czym się będę malowała.
Lubię zadawać pytanie: w jakich czasach przyszło nam żyć? W ogóle moje
teksty, proza – o której nie wiecie, wiersze – to samo co z prozą, są
przesiąknięte tak ciężko patetyczną atmosferą (o której często przypominam), że
niekiedy aż nie chce mi się tego czytać. No ale z drugiej strony, nie żebym nie
miał ani troszkę racji w moich wizjach. W zeszłym tygodniu dwóch czarnoskórych
mężczyzn wzięło i bestialsko – to dobre określenie – zamordowało angielskiego
żołnierza w Londynie. Podejrzani najpierw potrącili ofiarę, a następnie odcięli
jej głowę tasakiem i nożem. Świadkowie zareagowali adekwatnie do dzisiejszych
trendów - być może takie reguły postępowania w przypadku niebezpieczeństwa i
chęci niesienia pomocy dojdą kiedyś do naszego zapyziałego kraju – szybko
wyciągnęli telefony i inne tablety, i zaczęli kręcić, aby czasem nie uronić ni
łezki z tego świeżego materiału, który można by wrzucić do Internetu sygnując
to swoimi pseudonimem, bo przecież nie nazwiskiem, i zbierać fejm oraz wyświetlenia.
Kiedyś, nie tak dawno temu, zastanawialiśmy się wspólnie na zajęciach,
czy wypada zestawiać ze sobą kontrasty? Czy można połączyć tragizm i komizm,
fantastykę i realizm, piękno i brzydotę, smród i ładny zapach? Wydaje mi się,
że skoro można to było robić kiedyś (wszak to sztandarowe połączenia występujące
w grotesce), tym bardziej można to robić dziś, gdy Internet robi się
liberalno-komiczny, a tematy na felieton aż pchają się zewsząd w ręce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz