Sesja się zbliża.
Wyjazd się zbliża. Godzina X zaraz wybije, a ja NIC nie mam. Myślę tylko o
leżącej na stoliczku, obok laptopa książce. To może dragi chociaż wezmę?
Wyobraźcie
sobie na przykład taki rausz, w trakcie którego znikają wszystkie problemy,
polepsza nam się humor, jesteśmy pozytywnie nastawieni do świata, a kapryśna
wena sama rozchyla nogi, abyśmy mogli czerpać z jej źródła. A no tak, przecież
od tego jest alkohol i marihuana. Jednakże w przypadku tych dwóch używek nie
działają one generalnie na wszystkich tak samo. Niektórzy są po nich bardziej
agresywni, niźli w normalnym życiu – co ja uważam za pewien odchył (hipokryta).
Są jeszcze fajki, które psikają nam WD-40 po naszych przyrdzewiałych – w danej
chwili – nerwach. Ale czy mi chodziło o takie dragi?
A
jesteście sobie w stanie wyobrazić takie używki, po których znikają najbardziej
Was irytujące ludzkie zachowania i zwyczaje? Idziecie sobie spokojnie do dilera
i kupujecie woreczek z bliżej nieokreśloną mazią, którą możecie skręcić w
bibułkę, rozcieńczyć z wodą, itd., po czym spożyć w ten czy inny sposób. Rausz
idealny. W moim świecie wykluczyłaby ona całkiem sporą, mimo iż nie jestem
konfliktowy, (III) rzeszę ludzi.
Począwszy
od tych, którzy popierają swoje tezy wymyślonymi znajomymi czy swoją jakże
rozległą wiedzą na każdy temat – ej, no co Ty, piwo nie jest robione na bazie
chmielu, mam znajomego piwosza, który dużo pije i mówił mi, że robi się je z
mąki i masła, info potwierdzone. Poprzez, dość konwencjonalnie, ludzi
zakochanych w pieniądzach oraz, mniej konwencjonalnie, ludzi zamkniętych w
ciasnych klateczkach norm i obyczajów. Na wsadzających mi w usta wyrazy, frazy,
zdania, a nawet całe akapity, inteligencików, którzy wrzucają mnie do woreczków
poprzypinanych w ich główkach, oznakowanych nie-inteligencko, np.: „fajnie”, „głupek”, „pogarda”, „przecież i
tak jestem lepszy od niego”, kończąc. I całe grono innych cwaniaczków, „o
których teraz zapomniałem lub pominąłem ich przez litość”. Ale się ze mnie
płaczek zrobił, od tych dragów. Bee.
Zastanawiałem
się ostatnio jakie to warunki trzeba dziś spełniać, żeby być inteligentem. Ja
nigdy nie lokuje się w tym wybitnym gronie, nie określam się jako „inteligentny”.
Myślę, że powinna być komisja inteligentów polskich (KIP) robiąca testy dla
zainteresowanych, których pozytywny wynik umożliwiłby poprzedzanie swojego
nazwiska mianem inteligent. Coś jak po studiach. Mgr inż. Int (Inteligent) Jakub
Bartecki. Byłoby fajnie, nie? A może to - popularny ostatnio frazes - stan
umysłu? Beka.
Ale
czy taki rausz miałby działać chwilowo, czy bezterminowo? Jednorazowa decyzja,
czy żyjesz na Planecie Wad, czy w Utopii. Książka wciąż leży obok laptopa. Chyba
jednak lepiej, aby ów narkotyki działały standardowo – określenie-czasowo.
Przecież My tak naprawdę lubimy wracać do tej Naszej rzeczywistości. A
przynajmniej ja lubię. Książka lewituje. I nawet płaczek mi przeszedł. Znowu
zaczynam produkować te nieznośne endorfiny. Macie te dragi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz