niedziela, 19 maja 2013

Polityka i obyczaje


„Literatura zaczyna się tam, gdzie przestaje być normalnie” – napisał Michał Witkowski w swoim Drwalu. Czy zatem powinienem już zacząć pisać prozę? Bo wydaje mi się, że normalność oglądam już tylko w tylnym lusterku. I znowu wyszedł patetyczny lead.

Podczas porannej rozmowy z moim przyjacielem dowiedziałem się, że w Wiedniu, którego jeszcze nie było mi dane odwiedzić, ludzie jeżdżą do pracy na hulajnogach. Garnitur, neseser i hulajnoga – to przymioty austriackich białych kołnierzyków. Nie powiem, zaskoczyło mnie to. Powiedziałem mu, żeby wyobraził sobie, jakim byłoby to w Polsce mezaliansem. Adwokat jedzie na swoją rozprawę. Patrz Jadzia. Co za baran. W garniturze, a na hulajnodze się bawi. Jeśli chodzi o obyczaje i zachowania, to My -Polacy jesteśmy Ciemnogrodem. Nie ma co się oszukiwać.

Ostatnio gorąca jak majowa pogoda jest sprawa Donalda Tuska i Jerzego Urbana. Dwie kochane i znienawidzone postacie życia publicznego. Nasz premier obraził się na redaktora naczelnego tygodnika NIE za prymaaprylisowy żart. Dość tego – pomyślał sobie Tusk. Żart polegał na tym, że dziennikarze gazety Urbana włożyli w usta polityków niecenzuralne słowa, które to niby padły w trakcie meczu Polska – Ukraina na Stadionie Narodowym. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy warto pozywać krytyczno-satyryczny tygodnik za coś, co oni po prostu robią od ponad 20 lat. Jak w takim wypadku wygląda w naszym kraju sprawa wolności słowa, biorąc pod uwagę to, że sam Urban powiedział kilka dni później, iż był to żart.

Niedawno byłem na komunii mojego brata ciotecznego i obserwowałem ten spektakl z niemałym uśmiechem na twarzy. Naszła mnie tam, przed kościołem, taka refleksja, że Ci wszyscy ludzie przyszli tam przede wszystkim, żeby ludzie we wsi zobaczyli ich modne outfity, a dopiero w drugiej kolejności, żeby te dzieci zrobiły to co się zazwyczaj na komuniach robi. Normalnie aktorzy tego dwugodzinnego przedstawienia, w którym to się PREZENTOWALI, chodzą w wyświechtanych ciuchach, i nie jest to obelga. Tymczasem okazuje się, że nie tylko ciuchy tych ludzi są wyświechtane. Tylko teraz pytanie (ale jestem dociekliwy), czy można wyświechtać rozum? (!?)

Nie jest to odosobniony – z tą komunią – przypadek. Ciekawym, z punktu widzenia badacza, jest odwiedzenie mojego osiedlowego sklepu w piątek. Dlaczego akurat w piątek? Bo jest wtedy dostawa mięsa na weekend. Jest to w zasadzie podobna sytuacja jak ta z kościoła, z tą różnicą, że ma miejsce częściej. Od rana ustawia się kilkunastoosobowa kolejka, a ten sklep jest dość mały, i zaczyna się. Odpicowani ludzie starają się na siłę jak najdłużej stać przy ladzie i zamawiać. To chyba taki konkurs. Muszą wziąć plasterek każdej szyneczki, po jednej kiełbasce, wszystkie części kurczaka etc. Dlatego strasznie nie lubię dostawać rano wiadomości – Kubuś idź do sklepu po mięso na weekend. Tracę wtedy ze dwie godziny z życia na obserwacji tej żenady, ale z drugiej strony trzeba oddać tym ludziom, że świetnie grają wyluzowanych, bogatych, dystyngowanych arystokratów.

I tu dochodzimy do sedna sprawy Tuska i Urbana. Redaktor naczelny tygodnika NIE stałby ze mną na tej komunii i w tym sklepie, i zastanawiał się, dlaczego my też – ja i on – bierzemy w tym przedstawieniu udział, bo przecież też bylibyśmy w garniturach oraz po mięso. Natomiast Tusk świeciłby swoją odświętną – ale czy czasem i nie codzienną? – aparycją na lewo i prawo. Jego córka aka internetowy wyznacznik szyku i gustu pomogłaby mu sklecić wyjściowy strój, żeby ładnie wyglądał, a ja miałbym przynajmniej wstęp do mojej powieści, bo normalność zniknęła mi już nawet z tylnego lusterka.

1 komentarz:

  1. "czy można wyświechtać rozum?" hahaha świetne pytanie, uśmiałam się:) Fajny tekst w ogóle, dobrze się Twoje rzeczy czyta:)

    Pozdrawiam!
    Half Ket Half Amazing http://halfkethalfamazing.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń