„Literatura
zaczyna się tam, gdzie przestaje być normalnie” – napisał Michał Witkowski w
swoim Drwalu. Czy zatem powinienem
już zacząć pisać prozę? Bo wydaje mi się, że normalność oglądam już tylko w
tylnym lusterku. I znowu wyszedł patetyczny lead.
Podczas
porannej rozmowy z moim przyjacielem dowiedziałem się, że w Wiedniu, którego
jeszcze nie było mi dane odwiedzić, ludzie jeżdżą do pracy na hulajnogach.
Garnitur, neseser i hulajnoga – to przymioty austriackich białych kołnierzyków.
Nie powiem, zaskoczyło mnie to. Powiedziałem mu, żeby wyobraził sobie, jakim byłoby
to w Polsce mezaliansem. Adwokat jedzie na swoją rozprawę. Patrz Jadzia. Co za
baran. W garniturze, a na hulajnodze się bawi. Jeśli chodzi o obyczaje i
zachowania, to My -Polacy jesteśmy Ciemnogrodem. Nie ma co się oszukiwać.
Ostatnio
gorąca jak majowa pogoda jest sprawa Donalda Tuska i Jerzego Urbana. Dwie kochane
i znienawidzone postacie życia publicznego. Nasz premier obraził się na
redaktora naczelnego tygodnika NIE za prymaaprylisowy żart. Dość tego –
pomyślał sobie Tusk. Żart polegał na tym, że dziennikarze gazety Urbana włożyli
w usta polityków niecenzuralne słowa, które to niby padły w trakcie meczu
Polska – Ukraina na Stadionie Narodowym. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy
warto pozywać krytyczno-satyryczny tygodnik za coś, co oni po prostu robią od
ponad 20 lat. Jak w takim wypadku wygląda w naszym kraju sprawa wolności słowa,
biorąc pod uwagę to, że sam Urban powiedział kilka dni później, iż był to żart.
Niedawno
byłem na komunii mojego brata ciotecznego i obserwowałem ten spektakl z
niemałym uśmiechem na twarzy. Naszła mnie tam, przed kościołem, taka refleksja,
że Ci wszyscy ludzie przyszli tam przede wszystkim, żeby ludzie we wsi
zobaczyli ich modne outfity, a dopiero w drugiej kolejności, żeby te dzieci
zrobiły to co się zazwyczaj na komuniach robi. Normalnie aktorzy tego
dwugodzinnego przedstawienia, w którym to się PREZENTOWALI, chodzą w
wyświechtanych ciuchach, i nie jest to obelga. Tymczasem okazuje się, że nie
tylko ciuchy tych ludzi są wyświechtane. Tylko teraz pytanie (ale jestem dociekliwy),
czy można wyświechtać rozum? (!?)
Nie
jest to odosobniony – z tą komunią – przypadek. Ciekawym, z punktu widzenia
badacza, jest odwiedzenie mojego osiedlowego sklepu w piątek. Dlaczego akurat w
piątek? Bo jest wtedy dostawa mięsa na weekend. Jest to w zasadzie podobna
sytuacja jak ta z kościoła, z tą różnicą, że ma miejsce częściej. Od rana
ustawia się kilkunastoosobowa kolejka, a ten sklep jest dość mały, i zaczyna
się. Odpicowani ludzie starają się na siłę jak najdłużej stać przy ladzie i
zamawiać. To chyba taki konkurs. Muszą wziąć plasterek każdej szyneczki, po
jednej kiełbasce, wszystkie części kurczaka etc. Dlatego strasznie nie lubię
dostawać rano wiadomości – Kubuś idź do sklepu po mięso na weekend. Tracę
wtedy ze dwie godziny z życia na obserwacji tej żenady, ale z drugiej strony trzeba
oddać tym ludziom, że świetnie grają wyluzowanych, bogatych, dystyngowanych
arystokratów.
I
tu dochodzimy do sedna sprawy Tuska i Urbana. Redaktor naczelny tygodnika NIE
stałby ze mną na tej komunii i w tym sklepie, i zastanawiał się, dlaczego my też
– ja i on – bierzemy w tym przedstawieniu udział, bo przecież też bylibyśmy w
garniturach oraz po mięso. Natomiast Tusk świeciłby swoją odświętną – ale czy
czasem i nie codzienną? – aparycją na lewo i prawo. Jego córka aka internetowy
wyznacznik szyku i gustu pomogłaby mu sklecić wyjściowy strój, żeby ładnie
wyglądał, a ja miałbym przynajmniej wstęp do mojej powieści, bo normalność
zniknęła mi już nawet z tylnego lusterka.
"czy można wyświechtać rozum?" hahaha świetne pytanie, uśmiałam się:) Fajny tekst w ogóle, dobrze się Twoje rzeczy czyta:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Half Ket Half Amazing http://halfkethalfamazing.blogspot.co.uk/