Nie sztuką w sztuce podać jej cel jak na tacy. Tacy właśnie
sztukmistrze są najlepsi u których zamówisz danie a oni każą ci na nie długo
czekać poczekają aż zgłodniejesz do granicy możliwości a później wyproszą cię z
restauracji a ty jeszcze będziesz z tego zadowolony.
Powiedzmy że idziesz przez park i że patrzysz sobie na chmury. Cumulusy płyną po firmamencie wgryzają się w siebie kotłują i kopulują. I myślisz sobie że życie to chmury. Że życie faktycznie też płynie jak chmura. Że raz w życiu spadnie deszcz innym razem śnieg czy grad a od czasu do czasu znajdzie się jakieś Słońce które stara się wygryźć cię z widoku.
Później siadasz w domu zadowolony ze swoich irydowych metafor i bezdennych rozmyślań. Nalewasz sobie półpełno-pustą szklankę wody. Po chwili orientujesz się że morda to szklanka i życie to szklanka. Że do mordy wlewasz płyny więc myślisz że ktoś kiedyś się mocno pomylił. Że w życiu jest też podobnie jak u szklanki. Czasami jesteś pełny czasami jesteś pusty ale ogólnie to jesteś w połowie. Zawsze jesteś w połowie czegoś. A później już tylko spadasz i rozbijasz się na milion kawałków i ktoś cię sprząta i wyrzuca na śmietnik. Nikt o szklance już nie pamięta.
Tak pracowity dzień starasz się podsumować godzinną drzemką. Rozlewasz się na łóżku i zamykasz oczy. Za oknem już ciemnawo. Czujesz się styrany jak wół albo bardziej. Myślisz sobie że skoro człowiek rozlewa się na łóżku to trzeba też wylać siebie trochę na Internecie. Ten genialny w swojej prostocie plan realizujesz dopiero za rok. Bo fajnie się leżało. A później jesteś już tylko piękny i bogaty.
W trakcie vacatio legis swojego pomysłu nie robisz nic. Żyjesz jakbyś latał na chmurze. Krążysz setki metrów nad Ziemią. A po jakimś czasie kropla czasu rozmywa cię na wirtualnych kartkach historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz