Z początku
myślałem, że to uliczka w Normandii. Taka, przez którą zawsze w amerykańskich
filmach wojennych przejeżdżali zwycięscy, waleczni i w ogóle, Amerykanie. Brakowało
tylko Shermanów.
Muszę przyznać, że nietrudno o takie skojarzenie w miejscu, które zdecydowanie poszerza perspektywę. Które przecina dotychczasowe spektrum kadru wzroku, jak wąska asfaltowa droga wylana na samym środku czyjejś posesji. Tutejsze konwenanse również barwią, jak się spojrzy pod odpowiednim kątem, soczewkę, ale przecież my tu tylko przejazdem, D-Day.
Zdania nie płyną wartkim nurtem, ich serpentyny nie zawisają w eterze, chociaż wysublimowany język urzeka. Nawet stojąca na wzgórzu antena GSM nie wejdzie cywilizacyjnymi butami w ten mikroklimat. Człowiek staje się tu wolny od codziennego blichtru, spowalnia pędzącą wskazówkę czasu. W miejscach takich jak to czas ma tyle do rzeczy, co międzynarodowe polityczno-wojskowe organizacje i umowy, czyli tyle co nic.
A przecież tyle się czyta, o zapewnieniach, o obietnicach, o obradach. Nie byłbym zbytnio zdziwiony, gdyby pewne miejsca w niedalekiej przyszłości zawieruszyły się wśród retorycznych potyczek dyplomatów. Ale tutaj nie ma to zbytnio znaczenia, nie rzutuje.
Ciekawe, czy amerykańscy żołnierze, przejeżdżając przez uliczki podobne do tej przede mną wierzyli, że to wszystko ma sens. Że świat znowu będzie czarno-biały, jak na filmie. Nie sądzę, że mogli oni przewidzieć powojenny kolor w kinematografii. A tutaj kolor melanż, bo cyferki pojawiają się incydentalnie, w promilach. I tak co dzień.
Cisza rozrywa uszy, bębenki chcą od niej popękać. Gdzie te Shermany? – zadaję pytanie, ale później reflektuję się, że to nie one produkują ten spokój. Spokój, który chce się wetrzeć w siebie, żeby on się czasem nie urwał, jak pies z łańcucha i nie pobiegł w siną dal. Ale tak się niestety dzieje – drzwi do samochodu to bariera nie do przejścia, a szkoda.
Mała Normandia zostawia ostatni ślad na naszej tęczówce, a na wschodzie kolejny dyktator rośnie w niebotyczną siłę. Shermanów jak nie było, tak nie ma. Ale tutaj nikomu to nie rzutuje, bo niby dlaczego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz